Zapłakana pokonywała kolejne przecznice Bydgoszczy nie bacząc na to, jak komicznie musi wyglądać. Kilka osób, które minęła dziwnie jej się przyglądało, jednak zupełnie to zignorowała. Chciała po prostu jak najszybciej dotrzeć do domu i zaszyć się w ciepłym i pachnącym łóżeczku. Zdecydowała się olać dzisiejsze zajęcia. I tak nie dałaby rady spokojnie na nich usiedzieć.
Pociągając lekko zaczerwienionym nosem otwarła drzwi od klatki schodowej i mozolnie wdrapała się na 3 piętro. Przed wejściem do mieszkania otarła niezdarnie policzki i wparowała do środka niczym pocisk karabinu maszynowego. Nie była teraz gotowa na konfrontację z przyjaciółką, która niewątpliwie wygłosiłaby jej mowę pod tytułem "to kiedyś i tak musiało się wydarzyć, daj spokój i się ogarnij". Jej serce było w tym momencie wystarczająco poharatane i bała się, że większej ilości bólu nie byłaby w stanie znieść.
Czym prędzej zrzuciła z siebie ukochane trampki i nie zwracając nawet uwagi na stojącą obok drzwi dziewczynę skierowała się do swojej sypialni. Nie siliła się na kurtuazyjne zachowanie, po prostu trzasnęła mocno drzwiami i przekręciła klucz w zamku.
Zdruzgotana zjechała w dół po śliskiej powierzchni drewna i skuliła się na jasnych panelach. Jej ciałem wstrząsnął spazm płaczu, którego nie była w stanie powstrzymać i głośno zaszlochała. Czuła jak jej serce kolejny raz dzisiejszego poranka rozsypuje się w drobny maczek.
Wiedziała, że to co robi kiedyś się na niej zemści, że kiedyś z któregoś z nich będzie musiała zrezygnować. Mimo to nie była na to gotowa już teraz i pewnie nigdy by się nie przygotowała. Jeszcze rok temu nie podejrzewała, że tak mało prawdopodobna sytuacja przydarzy się właśnie jej. No bo jak można pokochać dwóch tak wspaniałych facetów równocześnie, a co najgorsze, jak można nie wiedzieć, który z nich jest ważniejszy?
Przez swoje rozterki sercowe mogła zmarnować życie nie tylko sobie, ale także siatkarzom, z którymi się związała. Mimo, że jeden z doskonale zdawał sobie sprawę, że dziewczyna kogoś już ma, zgodził się na ten chory układ. Jak do tej pory wszystko mu odpowiadało, aż nagle coś się zmieniło.
Nigdy nie spodziewałaby się, że największy zdobywca kobiecych serc wśród siatkarzy zakocha się właśnie w niej, zwykłej studentce medycyny. Przecież to miała być tylko przelotna znajomość, krótka zabawa bez konsekwencji. Jak widać to ona miała być tą, która go odmieni. W tym jednak momencie, nie była nawet w stanie myśleć, czy to on będzie jej wyborem. Poddała się całkowicie swojej rozpaczy.
Z beznadziejnego położenia wyrwał ją dźwięk, którym okazało się pukanie do drzwi. Nie miała ochoty otwierać, tym bardziej, że niemal niemożliwe było to, że będzie to ktoś inny niż Anna. Przyjaciółka na pewno nie zamierzała tak łatwo odpuścić.
- Daj mi spokój! - Krzyknęła drżącym głosem.
- Chociaż mi wyjaśnij, co się właściwie stało. - Odpowiedziała brunetka spokojnie.
- Nie ważne. - Zaszlochała i przymknęła zmęczone powieki.
- Tyśka, ale Ty wiesz, że ja mam zapasowy klucz? - Zapytała wdychając. - Otwieraj, albo sama to zrobię.
Blondynka przełknęła łzy i mozolnie zebrała się, by usiąść. Dopiero po chwili była w stanie sięgnąć do zamka i otworzyć go. Widok jaki zastała współlokatorka, nie był zachwycający. Martyna wyglądała jak siedem nieszczęść, albo i jeszcze gorzej.
- Co ten bydlak Ci zrobił? - Wysyczała kucając obok przyjaciółki i przytuliła ją mocno.
- Kazał mi wybierać. Powiedział, że nie zniesie już dłużej tego, że musi się mną dzielić, że mnie kocha. - Blondynce znowu załamał się głos. - Anka, ja nie umiem zrezygnować z żadnego z nich.
- Wiem, kochanie. - Brunetka westchnęła głośno i przycisnęła swoje usta do czoła towarzyszki.
Nieszczęśliwym zbiegiem przypadków rozmowie dziewczyn od samego początku przysłuchiwał się drugi partner Tyśki. Chłopak był okropnie zawiedziony zachowaniem swojej ukochanej. Nigdy nie podejrzewałby jej o romans z kimś innym, wydawało mu się, że jest całym jej światem. Niestety złudzenia często pozostają tylko pobożnymi życzeniami, a rzeczywistość otrzeźwia nas swoim biegiem.
W tym wypadku, nie widział innej możliwości, nie mógłby dalej z nią być, nie byłby w stanie wybaczyć jej tak nikczemnego czynu. Cicho wycofał się z mieszkania i wrócił do siebie. Będąc już na miejscu doszedł do jednego wniosku. Musi o wszystkim powiedzieć dziewczynie, a im szybciej to zrobi, tym będzie lepiej.
W tym też celu z kieszeni jasnym spodni wyjął telefon i wystukał kilka słów, które miały zmienić jego spokojne dotychczas życie w najgorszy koszmar.
- Daj mi spokój! - Krzyknęła drżącym głosem.
- Chociaż mi wyjaśnij, co się właściwie stało. - Odpowiedziała brunetka spokojnie.
- Nie ważne. - Zaszlochała i przymknęła zmęczone powieki.
- Tyśka, ale Ty wiesz, że ja mam zapasowy klucz? - Zapytała wdychając. - Otwieraj, albo sama to zrobię.
Blondynka przełknęła łzy i mozolnie zebrała się, by usiąść. Dopiero po chwili była w stanie sięgnąć do zamka i otworzyć go. Widok jaki zastała współlokatorka, nie był zachwycający. Martyna wyglądała jak siedem nieszczęść, albo i jeszcze gorzej.
- Co ten bydlak Ci zrobił? - Wysyczała kucając obok przyjaciółki i przytuliła ją mocno.
- Kazał mi wybierać. Powiedział, że nie zniesie już dłużej tego, że musi się mną dzielić, że mnie kocha. - Blondynce znowu załamał się głos. - Anka, ja nie umiem zrezygnować z żadnego z nich.
- Wiem, kochanie. - Brunetka westchnęła głośno i przycisnęła swoje usta do czoła towarzyszki.
Nieszczęśliwym zbiegiem przypadków rozmowie dziewczyn od samego początku przysłuchiwał się drugi partner Tyśki. Chłopak był okropnie zawiedziony zachowaniem swojej ukochanej. Nigdy nie podejrzewałby jej o romans z kimś innym, wydawało mu się, że jest całym jej światem. Niestety złudzenia często pozostają tylko pobożnymi życzeniami, a rzeczywistość otrzeźwia nas swoim biegiem.
W tym wypadku, nie widział innej możliwości, nie mógłby dalej z nią być, nie byłby w stanie wybaczyć jej tak nikczemnego czynu. Cicho wycofał się z mieszkania i wrócił do siebie. Będąc już na miejscu doszedł do jednego wniosku. Musi o wszystkim powiedzieć dziewczynie, a im szybciej to zrobi, tym będzie lepiej.
W tym też celu z kieszeni jasnym spodni wyjął telefon i wystukał kilka słów, które miały zmienić jego spokojne dotychczas życie w najgorszy koszmar.
To koniec. Mam nadzieję, że z nim będzie Ci lepiej.
Pozbieraj jutro swoje rzeczy, nie utrudniajmy sobie tego.
Tak będzie lepiej.
Twój na zawsze...
Następnie wybrał tak dobrze znany numer przyjaciela. Głos po drugiej stronie odezwał się niemal natychmiast.
- Stary, coś się stało, że dzwonisz o takiej porze?
- Masz ochotę na dobrą czystą? - Zignorował pytanie chłopaka.
- Jasne, będę za 10 minut.
___
Nie mam pojęcia co z tego wychodzi, zaczynam wątpić, czy pisanie tego bloga ma jakikolwiek sens :/
Liczę na Waszą szczerą opinię.